Spełnione marzenie
Wczoraj dzwonił do mnie Antek. Był strasznie rozemocjonowany, coś krzyczał o jeziorze, opalaniu, ale nie byłam w stanie go zrozumieć. Po godzinie pojawił się w domu i uśmiechał się od ucha do ucha. Powiedział, ze w końcu spełnił swoje marzenie, które miał głęboko zakopane. Jego znajomy z rodzinnych stron sprzedawał swoją łódkę. A on zawsze marzył by być posiadaczem takiego cacka. Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć, ale skoro był szczęśliwy nie chciałam mu tej radości odbierać. Rzecz w tym , że łódka była teraz w jego rodzinnym mieście, ok 150 km stad. Najlepsze w tym wszystkim, że ani tam ani u nas nie ma jezior po których można by pływać tym sprzętem. Najbliższe było ok 30 km od nas. Zatem nie pozostało nic innego jak zakupić jeszcze jakaś przyczepę, jakoś trzeba się tym poruszać.
I tak kolejne 3 tygodnie to przegląd po internecie przyczepy podłodziowe, tanie przyczepy samochodowe. Szukaliśmy wszędzie, bo okazało się że przyczepa jest droższa niż łódka. No ale to było do przewidzenia.